Ober
2006-09-26 21:48:35 UTC
Tekst poniższy mam w ładniejszej formie, z kolorkami i w ogóle
przystępniejszy, jeśli ktoś chce go umieszczać na sieci to zapraszam na
maila ***@wp.pl i z przyjemnością całość udostępnię. Będę za to bardzo
zły jeśli ktoś skopiuje to bez mojej zgody, bo to niemiłe i grzeszne. Tutaj
wrzucam od razu, bo nie chce mi się czekać aż ktoś wrzuci z poślizgiem 2 dni
na stronę a dla mnie pisanie takich relacji to prawie jak prowadzenie bloga
:]
"Krótka relacja z pre Timespiral w Warszawie oraz kilka przemyśleń na temat
dodatku"
24 września odbyło się pre główne Timespiral w Warszawie. Miałem drobne
opory z wybraniem się tam gdyż kilka szkolnych obowiązków ogranicza mi mocno
czas a od Mistrzostw Polski raczej odpoczywam od grania w karty. Jednak
dodatek bardzo mi się podoba i zdecydowałem się tam wybrać. Ewidentnie TS
jest ukłonem Wizardów do 'starych' graczy w mtg, którym przypomina dawne
dodatki. Slivery, Thrulle, dawne legendy, stare mechaniki - po prostu worek
pełen niespodzianek a jednocześnie melancholijna podróż w przeszłość mtg.
Ehh to jak słuchanie opowieści dziadka o minionych czasach :)
Ponieważ kończę to pisać w okolicach 12 w nocy i nie chce mi się tego
sprawdzać a tym bardziej dawać komuś do popawy/recenzji więc dostajecie
tekst w wersji 'raw' i nie narzekajcie na literówki (mój word ssie pento
szatana i nie sprawdza mi błedów, bo ktoś ukradł mu słownik polski).
Na miejscu okazało się, że zarejestrowało się 102 graczy czyli całkiem
sporo. Masa znajomych i przyjemna atmosfera ubarwiały jeszcze ten turniej -
sama przyjemność. Końcowy rezultat podany jest na K20 pod adresem:
http://k20.h2.pl/board/viewtopic.php?t=14269 . Ze względu na ilość osób
sędziowie (Fidzio i Michael) zdecydowali się przeprowadzić tylko 7 rund
swissa bez top8, o tyle dobrze że w topie i tak najlepsi graczy grali by
znowu ze sobą i całość przedłużyła by się o jakieś 2-3 godziny. Po ostatniej
rundzie zakończyłem z sytym wynikiem 7-0 ale jestem pewny, że nie miałem aż
tak wielkiego wkładu w ten rezultat. Trafiła mi się po swapie talia
'samograj' z masą removalu ja zaś deprecjonuje własny wkład gdyż narobiłem
tyle głupich błędów w tym turnieju, że to aż wstyd mówić. No ale cóż, to co
pamiętam i tak obnażę w ramach osobistej pokuty.
Spisywałem przyzwoity zestaw kart który zawierał z ciekawszych 2x Sengir
Autocrate. Nie jest to może mega bomba ale lubiłem go już za czasów
Homelandsów. Po zmianie zestawów wydawało mi się, że jest trochę gorzej ale
ja chyba po prostu lubię się poużalać. Po szybkim sprawdzeniu poprawności
spisu uznałem, że z taką masą removalu pozostanę przy czerwono-czarnej talii
i taką zacząłem składać. Miałem za mało białych kart aby je brać pod uwagę a
dwie najlepsze z nich miały podwójne białe koszta: Serra Avenger i Tivadar
of Thorn. Po prostu nie pyliło się rozpatrywać białej opcji. Zielony
trafiłem całkiem mocny ale musiał bym go uczynić mainowym kolorem, na nim
opierała by się cała talia. To oznaczało, że trzeba zrezygnować z dobrego
czarnego lub dobrego czerwonego, hmm... nie pyliło się.
Poniżej przedstawiam to co zbudowałem wraz z krótkim opisem:
- Istoty:
. Viashino Bladescout - przedstawiciel smutnej racy to jedno z najsłabszych
ogniw w talii. Wygląda na sytą postać a jest tylko zapychaczem.
Dyskwalifikuje go RR w koszcie i 1 w obronie a w TS jego flash nie jest
niczym oszałamiającym,
. Ironclaw Buzzardies - tak samo lichy zapychacz jak powyższy, ma swoje
zalety ale tylko przy ataku, do bloku w ogóle się nie nadaje i często o tym
zapominałem co mnie wiele kosztowało. Planowałem rozgrywkę na 2-3 tury do
przodu z użyciem go na blok i dopiero jak go zagrywałem przypominałem sobie
jak działa :) W każdym innym dodatku ten sęp i powyższy viashino byliby
dobrymi kartami jednak spirala ma praktycznie same dobre karty do limited na
których tle ta postać nie jest za mocna. Nie polecam tej istoty w ilości
większej niż 1 i tylko w formie zapychacza/early attackera
. Flamecore Elemental - przyjemny i przydatny grubasek. Robi dobre tempo, w
formacie gdzie większość przeciętnych współczynników kończy się na 3/3 jest
bardzo dobrym blockerem. Echo nigdy mi nie przeszkodziło jednak trzeba
uważać jak gramy z niebieskim, żeby nie dostać np. bounce'a w land do
zapłacenia kosztu, bo tego typu akcje mogę zaboleć. Raz w specyficzny sposób
przydało się jego echo - przeciwnik przejął mi nad nim kontrolę tym białym
cudem co kradnie postacie i stracił go, bo echo trzeba płacić też jak stwór
zmienia kontrolera czy też wraca z 'pozagry'. Tego typa polecam.
. Bogardan Hellkite - właściwie to nie wiem czy trzeba przedstawiać. Wielki,
syty i gamebreakerowy. Upiększył mój zestaw i ewidentnie zawyżył jego
wartość. Tylko koszt może budzić wątpliwości ale Ts limited a zwłaszcza jego
sealed jest w gruncie rzeczy bardzo wolny. Do tego większość removalu
sprząta małe stwory, te małe stwory wydają się szybkie i silne a grywalnych
jest sporo. A skoro każdy ma sporo maluchów i mało removalu na grubasy to te
właśnie odgrywają główną rolę. A wracając do smoka - przemoc i praktycznie
zawsze wchodził na stół jeśli go dobrałem. Wcześniej czy później ale
wchodził. Storage landy do tego ułatwiają jego przybycie na pole walki. Grać
zawsze, czasem nawet jako splash taki dobry jest ^^
. Dragon Whelp - kolejny syty smok. Co prawda tego trudniej trafić. Dobry
bloker, bo zdejmuje praktycznie każdego, silny ataker bo zionie ogniem i
wpada często bez bloku, dobry rysunek bo poprawia humor :D Zawsze grać jeśli
czerwony jest mainowym kolorem.
. Bonesplitter Sliver - za 4 mana typ 4/2 i dopalał jeszcze dwa inne slivery
z mojej talii. Jest fajnym naporowcem a kiedy choć jeden z pozostałych dwóch
już był na stole to dawał fajnego kopa.
. Ghostflame Sliver - za 2 mana postać 2/2 czyli już jest spoko. Jego moc do
niczego mi się nie przydała (mogła być potrzebna jeśli przeciwnik trzymał by
na stole czarnego slivera a ja miałbym destroy target nonblack na ręce albo
na jakąś protekcje lecz się tak nie zdarzyło) ale z pozostałymi sliverami
miał sens. Jednakże jego podstawowa rola to atak od 3 tury. Nie wiem czy
takie fartowne rozdania można nazwać jakąkolwiek strategią ale ze 3 czy 4
gry podczas turnieju wyglądały tak: 2 tura sliver, 3 tura jakiś naporowiec,
4 tura removal, 5 tura removal, 6 tura removal - koniec gry :) w RB zawsze
grać.
. Basal Sliver - kolejny naporowiec ale pomagał jeszcze zagrać wcześniej
smoka dyrektora czy też ratował inicjatywę - np. przeciwnik ma 2 atakerów,
ja zagrywam slivera na blok i zostaje 1 czarna mana odtapowana, on atak, ja
blok + posiwęcenie i removal za 3 (dzięki temu nie trace następnej tury na
removal i mogę stwora zagrać dzięki czemu przejmuję inicjatywę). Można też
zaatakować w odpowiedniej sytuacji i zagrać z jego many blokera. Czasem się
pyli.
. Pit Keeper - jego zdolność gravediggera praktycznie mi się nie przydawała,
bo wskakiwał w drugiej turze i zaczynał akcje
"atak+removal+atak+removal...good game". Jednakże takie postacie w środku
gry są ciosane z kartofla i żałujemy, że je dostajemy zamiast czegoś
mocniejszego. Pit Keeper nadrabia wtedy reanimacją. Bardzo dobra karta,
. Skittering Monstrosity - w talii trzeba mieć świnie, w Ts trzeba mieć
świnie. Ten monster spełniał wymagania taniego grubasa. Świetny bloker i
ataker. Jeśli nie miałby wady to byłby wyśmienita kartą. W mojej talii
jednak ta wada nie dawała się za bardzo we znaki, bo po pierwsze nie miałem
dużo stworów i on zamykał sytucje na stole kiedy już kilka maluchów ganiało
a po drugie miałem 'alternatywnie zagrywane' stwory, o których poniżej
wspomnę, dzięki czemu mogły wchodzić i Monstrosity nie ginął. Ogólnie typa
polecam nawet jak w talii ma być więcej stworów. Najgorszy scenariusz z nim
w roli głównej to dostać bounce'a w inne nasze stwory na stole, bo to nie
tylko nas zmusza do poświęcenia go to jeszcze mocno spowalnia (identyczna
sytuacja co stracić land kiedy trzeba zapłacić echo),
. Forysian Totem - każdy totem jest mocny, jeśli w kolorze talii to każdym
TRZEBA grać. Wolny format = wymaga many. Do tego mamy stwora odpornego na
sorcery, bo od wratha totemy nie umierają. Foriysian nieludzkim blokerem
jest i przeraża opponenta już jak stoi na stole. Jeden z moich przeciwników
myślał też, ze 2 istoty muszą go blokować przez co, źle planował strategię i
narobił błędów. Co ciekawe ja dopiero w 6 rundzie zauważyłem, że ten totem
jako stwór ma trample'a :] No i jeszcze jedna zaleta - jest to stwór którego
mogę bez efektów ubocznych zagrać jak jest Skittering Monstrosity na stole.
Zawsze grać jeśli mamy tylko mane na jego aktywacje.
Tu wtrącę pare słów i opiszę mana base i mana source'y oraz mana fixery a
potem dokończę stwory - jak widać z powyższego wybrałem czerwony i czarny do
talii i mogłem na siłę w nim zostać ale dopychałbym 2-3 słabymi kartami.
Jeśli w grze takich dopychaczy dochodzi dwa lub więcej to jesteśmy na
bardzo straconej pozycji. Forysian Totem jednak nie był moim jedynym
dodatkowym źródłem many. Miałem także:
- mana source'y:
. Prismatic Lens - bardzo dobra karta, odpowiednik mana myrów z mirrodina
czy sygnetów z ravnici. Zawsze grać do tego pozwala splashować kolor, bo
jest to świetny mana fixer,
. Forysian Totem - opisany powyżej,
. Terramorphic Expanse - fetchland dla ubogich ale i tak przemocny. O
zaletach fetchlandów nie muszę chyba wspominać, zaś wada że basic wchodzi
tapnięty jest mniej więcej taka jak wada karoo, że wchodzą tapnięte -
nieistotna wobec zalet. Dzięki niemu także łatwiej splashować jakiś kolor,
. Dreadship Reef - jedyny storage land jaki pasował mi w kolorach. Storage
landy według mnie są bardzo mocne i jeśli tylko kolor pasuje to zawsze grać.
Bardzo mi się przydawał i także daje możliwość splashowania koloru. Zasady
splashowania kolorów według starej szkoły mówią, że najfajniej jest dorzucić
3 karty i 3 mana source'y w tych kolorach. Ponieważ te co wymieniłem nie
psują mi w ogóle many z podstawowych kolorów to jest perfekcyjnie. Czyli
według starej szkoły jeśli dosplashuje od 1 do 3 kart z innego koloru to nie
powinienem manowo tego poczuć. W takim razie zacząłem szukać odpowiednich
sensownych splashkart (pojedynczy koszt zagrania, wybitne działania, lepsza
jakość niż dopychacze jakie były by za nie itd, do tego morfy są syte na
splash, bo jak nei dojdzie ich mana aktywacji to zawsze mamy 2/2 tokena za 3
many. W ons-limited jak brakowało nam 1 karty do talii to offcolor morfy
bardzo często zapychały tą lukę). Znalazłem 3 takie karty niebieskie (biały
miał tylko 2 mocne splashkarty i to z podwójnym kolorowym kosztem, a zielony
miał mocne karty tylko wtedy jakby zielony był mainowy) i o nich zaraz
wspomnę,
. Island - pod Terramorphic Expanse. Ponieważ jest to jedyny land jaki
mógłby psuć manę więc jest to nieodczuwalne w talii.
. 7 Mountain - równy rozkład mana source'ów w decku (praktycznie po równo
czarnych i czerwonych) wynikał z tego, że mialem po równo rozłożone kolorowe
koszty w czarach. Tu nie było się co zastanawiać.
. 7 Swamp - w sumie 17 landów, w 41 kartowej talii. Nie będę tłumaczył
dlaczego 41, bo to temat na oddzielny artykuł, powiem tylko że gram tak
prawie zawsze, jest to spowodowane przyzwyczajeniem, zabobonami i rozkładem
many i mam nadzieję, żę to tlumaczenie wam wystarczy,
- Istot ciąg dalszy:
. Brine Elemental - na początek gry naporowiec 2/2, czasem jak dotrwał i
dosyciła niebieska mana to robił cuda - zabija echo stwora, zwalnia
przeciwnika, zabija przeciwnika dając time walka, jest ogromny - po prostu
człowiek orkiestra. Podwójny koszt powoduje, że jest niegrywalny jako
splash, morf go usprawiedliwia. Do tego jeden storage land starcza, żeby go
odkręcić. W niebieskim zawsze grać, na splash zawsze grać,
. Riftwing Cloudskate - w formacie grubasów i echa bounce jest na wagę
złota. Do tego latacz 2/2 to wykwintny naporowiec. Jego UU w koszcie jest
jak powyżej - nie do przyjęcia. Jego suspend za jedną tylko U w koszcie daje
znowu usprawiedliwienie. Bardzo często wchodził właśnie z suspenda i dawał
przydatne ale nie tak spektakularne spowolnienie jakie dałoby zagranie go z
many. Jednak bardzo sobie go ceniłem. Do tego jak wskakiwał z suspendu to
zwiększał storma :] Przez koszt ciężko jest go nazywać man-o'-warem ale nad
nim ma taką przewagę, że wraca pernament nie stwora a to dużo. Jego grywalno
ść jest taka sama jak Brine Elementala powyżej,
Daje nam to 13 stworów jeśli liczyć totema. Znośne minimum.
- Removal i combat tricki:
. Snapback - tani bounce zawsze w cenie, a do tego nie raz już wspomniałem
jak ważny jest w Ts. Z alternatywnego kosztu nigdy nie skorzystalem co nie
znaczy, że jest mało istotny. Zawsze grać w niebieskim. To moja ostatnia
karta ze splasha i uważam, że nadaje się na niego co zresztą potwierdziło
się w grze,
. Rift Bolt - świetny direct damage, wyjątkowo szybki suspend, sama moc.
Zawsze grać, świetny także jako splashkarta. Nie jest klasycznym boltem, ze
względu na jego sorcerowość ale to drobnostka,
. Grapeshot - Co prawda nie ukręciłem nigdy więcej niż 2 damage z tego ale i
tak bardzo się przydawało, nie ma co się rozpisywać - zawsze grać w
czerwonym, jako splashkarta już mniej,
. Conlagrate - podnieciłem się jak to zobaczyłem, bo myślałem że mam blaze'a
tego formatu, dopiero potem zauważyłem XX w koszcie :] (blazem jest
desintegrate ale to ultrarare). Mimo wszystko czar mi się bardzo sprawdzał.
Doczkiwał środka gry i leciał za 3 damage co często starczyło na 2 stwory.
Raz skorzystałem z flashbacka dając 2 damage i przy okazji rzucając czar z
madnessa co w tamtej sytuacji było ratunkiem. W czewonym zawsze grać, jako
splashkart już mniej ale jeśli bym musiał to bym dokładał,
. 2x Dark Withering - to jedyna dwie karty z madnessem w talii i tylko z
conflagrate mogłem je zdiscardować ale to nie miało znaczenia - twardy
removal może mieć trochę wygórowaną cenę zwłaszcza jak jest instantem. W
czarnym zawsze grać, jako splashkarta tylko jeśli mamy dużo efektów
discardujących,
. Sudden Death - z tego co zauważyłem to każdy split second card był spoko,
nawet zielony psujący artefakt. Ten jest spoko po trzykroć, zabija prawie
wszystko co się porusza i jest wyśmienity, zawsze!
. Feebleness - removal/combat trick o małym koszcie, dobry zarówno na duże
jak i małe stwory, jego przydatność jest zbyt oczywista aby ją w ogóle
opisywać,
. 2x Strangling Soot - 2 suty w duecie tworzyły dobre cycki. Jak widać z
powyższego spisu trafiłem sporo dobrego removalu niektóre nawet podwójnie.
Ponieważ jeszcze Starling Soot daje nam card advantage jak mamy czerwony to
zostałem po dwakroć pobłogosławiony ich obecnością w zestawie. Karta
wyśmienita, zawsze grać.
Czasem miałem wrażenie, że mam za dużo landów i na mirror (inne RB)
zazwyczaj jeden wyciągałem po sideboardzie. Tak w ogóle to sideboardowałem
tylko 2 karty:
. Eternity Snare - myślałem, że ta karta jest z lichenia jednakże na format
grubasów się sprawdza. Wsadzałem go na dużych lataczy, z którymi sobie nie
radziłem i na Soul Collectora, którego było mi bardzo ciężko się pozbyć w
jednym meczu. Spoko karta, nadaje się nawet na splash, jednak nie mieściła
się juz w talii więc siedziała w sideboardzie,
. Sapradian Empires, Vol. VII - nie wsadzenie tej karty do maina to był mój
największy błąd na tym turnieju. Wkładałem tą książeczkę po każdej pierwszej
rundzie i bardzo często kończyłem grę z kilkoma tokenami. Świetnie
spowalniają napór przeciwnika i dają odetchnąć, po odbiciu się tworzą
sympatyczny napór. Ta karta sprawdza się tak jak squirrel nest w
otj-limited. A w RB z masą małych stworów i removalem szybko tracimy karty.
Takim taliom brakuje card advantage (no ja akurat miałem farta, że trafiłem
2 Sooty i smoka dyrektora). Ta karta wypełnia brak advantage'a.
Czasem słyszałem pytanie jakie tokeny opłaca się wstawiać. No więc to zależy
od przeciwnika: jeśli gra czarnym to dobrze wybrać thrulle (nie zabije ich
'nonblack' i dopala ewentualny bad moon, a można także blokować istoty z
fearem), na zielony opłaca się zielony, bo opp może mieć Thelonite Hermita,
nie opłacają się zaś czarne postacie, bo jest Whirling Dervish z protekcją
przed czarnym oraz niebieskie postacie, bo przed nimi Scryb Ranger i
scragnoth mają protekcję. Tak samo niebieskie nie sycą na czerwonego, bo
może mieć Jaya Ballard albo ...., do tego na czerwonego nie sycą czerwone,
bo jest Thick-Skinned Goblin z protekcją na czerwone i białe, bo jest
Wildfire Emissary. Biały ma chłopa co psuje goblina na wejściu i ma
protekcję przed czerwonym, akroma ma protekcję przed czarnym jeszcze ale to
chyba nie ma akurt większego znaczenia :] ale Honorable Passage to dobra
karta i odbija z czerwonych i czarnych source'ów a to już może mieć
znaczenie. Mystic enforcer ma protekcję przed czarnym. Za to na białego
dobry jest biały, bo może blokować Amrou Seekersa. A do tego Celestial
Crusader dopala białych. To mniej więcej tyle co pamiętam, bo nie znam
jeszcze całego spoilera ale myślę, że to już pomoże. Anyway - książka zawsze
do talii, bez zastanowienia! Tomisko było kolejną kartą, która wstawiała
stwora na stół mimo obecności na nim Monstrosity.
Tyle na temat talii. Rozpisując się o niej wiele razy wspomniałem o tym, że
format jest wolny i bazuje na grubasach. Nie są one oczywiście zawsze
potrzebne ale to one dominowały na większości stołów podczas turnieju. Gry w
większości ciągneły się i właśnie takie karty jak tom vol. VII zyskiwały na
wartości.
Wspomniałem na początku, że narobiłem błędów no więc parę słów o nich (jeśli
nie lubisz narzekania to możesz ten kawałek przeskoczyć):
- najpoważniejszym było nie wsadzenie Sapradian Empires, Vol. VII do talii i
o tym juz trochę napisałem.
- Kolejne dotyczyły już gier. W ostatnim meczu z Janem Kotem grałem na pałe
za bardzo i nie zauważyłem, że przeciwnik zbiera stwory na overruna (Tromp
the Domains). Kiedy zagrałem smoka strzeliłem za dużo obrażeń w oppa a
powinienem dobić stwory, które po overrunie mnie zmiotły. A prawie całą grę
Jan pielęgnował jakieś tokeny i ani nie atakował ani nie blokował nimi, mimo
że sam atakowałem garstką citizenów z książki - niedoceniłem przeciwnika,
uważając że robi jakiś dziecinny błąd i to mnie zwiodło. Dzięki temu jeszcze
łatwiej wszedł we mnie ten overrun, należało mi się. Poza tym niezależnie
jakiego mamy przeciwnika jeśli idąc bez przegranej spotykamy go w ostatniej
rundzie to nie może być słaby i trzeba się dwa razy zastanowić czemu właśnie
takie 'błędy' robi.
- Kolejne sycące zagranie w przedostatniej rundzie z Michałem Zakrzewskim.
Sytuacja dość komfortowa, jest 1-0 dla mnie, w tej partii co prawda mam 2
życia ale przeciwnik na stole tylko Celestial Crusadera z moim Feebleness na
sobie a ja się podniosłem i jadę co chwila 2 naporowcami i mam rękę z
kilkoma removalami. Michał dostawia Amrou Seekers, ja na pałe wale w niego 2
damage z Conlagrate i 1 w gracza nie zauważając, że Seeker jest dopalony
+1/+1. Conlagrate zużył całą manę, więc nie można następnego removalu
rzucić, ja zostawiam blokerów ale Michał i tak nie daje się oszukać i jedzie
nieblokowalnym stworem za 3 mając pustą rękę. Tak oddałem na lajcie grę :/
- Z ciut lżejszych błędów warto dodać, że nie zauważyłem iż mam w grobie
jednego Strangling Soota. Na stole zaś stał jakiś typ 2/2 który mnie trochę
blokował i kilka tur oddałem zupełnie bezpłodnie przez to małe przeoczenie.
- Do 6 rundy nie wiedziałem, że mój totem ma trample, dzięki czemu chyba
podarowałem w sumie z 6 damage'y przeciwnikom. Ci za to nie byli skorzy
zwrócić mi uwagę, ale należało mi się znowu.
- Kilka razy tak namieszałem na stole, że nic nie zagrywałem, traciłem tempo
i inicjatywę dzięki czemu traciłem całą grę. Ale tu już nie podam konkretów,
bo za mało pamiętam szczegółów.
- Za często na początku turnieju trzymałem Pit Keepera na ręce, "bo chciałem
mieć z niego podwójny zysk" i coś zreanimować z grobu. Zapominałem przy tym,
że nie licząc tego stwora i totemu pozostaje mi 11 kart w talii i szansa, że
4 z nich będą już w grobie nie była zbyt wielka. W pierwszym meczu,
pierwszej rundzie zadebiutował ten błąd jak grałem mirrora z RB. Możliwe, że
jeśli Pit wszedłby w 2 turze to narzuciłby tempo, przejął inicjatywę i
złapał na siebie większy removal, który zamiast w niego poszedł w lepszego
stwora w środku gry.
- Raz też całkowicie bez sensu straciłem Sudden Death, bo zagrałem go na
jakiegoś pastucha 1/1 czy 2/2 a potem zatłukł mnie Soul Collector. Na tego
vampira miałem już tylko jeden bounce w talii i o dziwo nie doszedł.
- Wystawianie na blok Ironclaw Buzzardiers to też niezła perełka.
- Z fajniejszych jeszcze - mając zmorfowanego Brine Elementala i wyspę na
stole nie spojrzałem, że mam lensy na stole i dzięki czemu mogę go
odmorfować. Zabiłbym wtedy echo-stwora przeciwnikowi i w ogóle wygrał partię
w dwie tury. Na szczęście nie było większych konsekwencji tego czynu, bo ze
3 tury potem zauważyłem lensa i zapięczętowałem stół. Ale świdomość robienia
takich błędów jest przerażająca i dołuje.
Jako jedyne tłumaczenie mogę oczywiście zwalić wszystko na nowe karty, które
mam nie ograne oraz fakt, że czułem się jakby mnie bili po głowie całą noc.
Jakiś katar i takie tam mnie wykańczały tego dnia ale to bez znaczenia. Winę
ponosi gracz a nie okoliczności i to jest moja pokuta - świadomość, że tym
razem to talia za mnie zagrała a do tego zawsze wyklinałem ludzi, którzy
takie talie mają i samodeprecjacja jest tutaj całkowicie na miejscu - dno
Ober, dno!
Na zakończenie pare wniosków, spostrzeżeń i takich tam:
. Timespiral jest świetny
. Michael Kozina nadal jest dobrym sędzią i dobrze przejął obowiązki
Andrzeja
. Nigdy nie jeździć na imprezy do Józefowa
. Brak prerylisowych kart dla kilku graczy nie jest syty zwłaszcza, że byłem
jednym z nich i muszę poczekać trochę, jednakże ilość osób na pre poprawia
humor
. Za dużo klnę jak przegrywam i robię się niemiły, jak ktoś ma na to sposób
to piszcie, bo to póki co moja największa wada w mtg i wcale nie pomaga
. Rozwiązanie swiss-only bez top8 było spoko, jakbym miał grać jeszcze te
1-3 rundy top8 to bym się pociął czerstwą bułką
No to chyba na tyle, liczę na jakieś komentarze, bo to dzięki nim właśnie
chce mi się w ogóle pisać :D i dzięki wszystkim uczestnikom i organizatorom
za kolejny fajny turniej, do zobaczenia na następnym.
Pozdrawiam, Ober
przystępniejszy, jeśli ktoś chce go umieszczać na sieci to zapraszam na
maila ***@wp.pl i z przyjemnością całość udostępnię. Będę za to bardzo
zły jeśli ktoś skopiuje to bez mojej zgody, bo to niemiłe i grzeszne. Tutaj
wrzucam od razu, bo nie chce mi się czekać aż ktoś wrzuci z poślizgiem 2 dni
na stronę a dla mnie pisanie takich relacji to prawie jak prowadzenie bloga
:]
"Krótka relacja z pre Timespiral w Warszawie oraz kilka przemyśleń na temat
dodatku"
24 września odbyło się pre główne Timespiral w Warszawie. Miałem drobne
opory z wybraniem się tam gdyż kilka szkolnych obowiązków ogranicza mi mocno
czas a od Mistrzostw Polski raczej odpoczywam od grania w karty. Jednak
dodatek bardzo mi się podoba i zdecydowałem się tam wybrać. Ewidentnie TS
jest ukłonem Wizardów do 'starych' graczy w mtg, którym przypomina dawne
dodatki. Slivery, Thrulle, dawne legendy, stare mechaniki - po prostu worek
pełen niespodzianek a jednocześnie melancholijna podróż w przeszłość mtg.
Ehh to jak słuchanie opowieści dziadka o minionych czasach :)
Ponieważ kończę to pisać w okolicach 12 w nocy i nie chce mi się tego
sprawdzać a tym bardziej dawać komuś do popawy/recenzji więc dostajecie
tekst w wersji 'raw' i nie narzekajcie na literówki (mój word ssie pento
szatana i nie sprawdza mi błedów, bo ktoś ukradł mu słownik polski).
Na miejscu okazało się, że zarejestrowało się 102 graczy czyli całkiem
sporo. Masa znajomych i przyjemna atmosfera ubarwiały jeszcze ten turniej -
sama przyjemność. Końcowy rezultat podany jest na K20 pod adresem:
http://k20.h2.pl/board/viewtopic.php?t=14269 . Ze względu na ilość osób
sędziowie (Fidzio i Michael) zdecydowali się przeprowadzić tylko 7 rund
swissa bez top8, o tyle dobrze że w topie i tak najlepsi graczy grali by
znowu ze sobą i całość przedłużyła by się o jakieś 2-3 godziny. Po ostatniej
rundzie zakończyłem z sytym wynikiem 7-0 ale jestem pewny, że nie miałem aż
tak wielkiego wkładu w ten rezultat. Trafiła mi się po swapie talia
'samograj' z masą removalu ja zaś deprecjonuje własny wkład gdyż narobiłem
tyle głupich błędów w tym turnieju, że to aż wstyd mówić. No ale cóż, to co
pamiętam i tak obnażę w ramach osobistej pokuty.
Spisywałem przyzwoity zestaw kart który zawierał z ciekawszych 2x Sengir
Autocrate. Nie jest to może mega bomba ale lubiłem go już za czasów
Homelandsów. Po zmianie zestawów wydawało mi się, że jest trochę gorzej ale
ja chyba po prostu lubię się poużalać. Po szybkim sprawdzeniu poprawności
spisu uznałem, że z taką masą removalu pozostanę przy czerwono-czarnej talii
i taką zacząłem składać. Miałem za mało białych kart aby je brać pod uwagę a
dwie najlepsze z nich miały podwójne białe koszta: Serra Avenger i Tivadar
of Thorn. Po prostu nie pyliło się rozpatrywać białej opcji. Zielony
trafiłem całkiem mocny ale musiał bym go uczynić mainowym kolorem, na nim
opierała by się cała talia. To oznaczało, że trzeba zrezygnować z dobrego
czarnego lub dobrego czerwonego, hmm... nie pyliło się.
Poniżej przedstawiam to co zbudowałem wraz z krótkim opisem:
- Istoty:
. Viashino Bladescout - przedstawiciel smutnej racy to jedno z najsłabszych
ogniw w talii. Wygląda na sytą postać a jest tylko zapychaczem.
Dyskwalifikuje go RR w koszcie i 1 w obronie a w TS jego flash nie jest
niczym oszałamiającym,
. Ironclaw Buzzardies - tak samo lichy zapychacz jak powyższy, ma swoje
zalety ale tylko przy ataku, do bloku w ogóle się nie nadaje i często o tym
zapominałem co mnie wiele kosztowało. Planowałem rozgrywkę na 2-3 tury do
przodu z użyciem go na blok i dopiero jak go zagrywałem przypominałem sobie
jak działa :) W każdym innym dodatku ten sęp i powyższy viashino byliby
dobrymi kartami jednak spirala ma praktycznie same dobre karty do limited na
których tle ta postać nie jest za mocna. Nie polecam tej istoty w ilości
większej niż 1 i tylko w formie zapychacza/early attackera
. Flamecore Elemental - przyjemny i przydatny grubasek. Robi dobre tempo, w
formacie gdzie większość przeciętnych współczynników kończy się na 3/3 jest
bardzo dobrym blockerem. Echo nigdy mi nie przeszkodziło jednak trzeba
uważać jak gramy z niebieskim, żeby nie dostać np. bounce'a w land do
zapłacenia kosztu, bo tego typu akcje mogę zaboleć. Raz w specyficzny sposób
przydało się jego echo - przeciwnik przejął mi nad nim kontrolę tym białym
cudem co kradnie postacie i stracił go, bo echo trzeba płacić też jak stwór
zmienia kontrolera czy też wraca z 'pozagry'. Tego typa polecam.
. Bogardan Hellkite - właściwie to nie wiem czy trzeba przedstawiać. Wielki,
syty i gamebreakerowy. Upiększył mój zestaw i ewidentnie zawyżył jego
wartość. Tylko koszt może budzić wątpliwości ale Ts limited a zwłaszcza jego
sealed jest w gruncie rzeczy bardzo wolny. Do tego większość removalu
sprząta małe stwory, te małe stwory wydają się szybkie i silne a grywalnych
jest sporo. A skoro każdy ma sporo maluchów i mało removalu na grubasy to te
właśnie odgrywają główną rolę. A wracając do smoka - przemoc i praktycznie
zawsze wchodził na stół jeśli go dobrałem. Wcześniej czy później ale
wchodził. Storage landy do tego ułatwiają jego przybycie na pole walki. Grać
zawsze, czasem nawet jako splash taki dobry jest ^^
. Dragon Whelp - kolejny syty smok. Co prawda tego trudniej trafić. Dobry
bloker, bo zdejmuje praktycznie każdego, silny ataker bo zionie ogniem i
wpada często bez bloku, dobry rysunek bo poprawia humor :D Zawsze grać jeśli
czerwony jest mainowym kolorem.
. Bonesplitter Sliver - za 4 mana typ 4/2 i dopalał jeszcze dwa inne slivery
z mojej talii. Jest fajnym naporowcem a kiedy choć jeden z pozostałych dwóch
już był na stole to dawał fajnego kopa.
. Ghostflame Sliver - za 2 mana postać 2/2 czyli już jest spoko. Jego moc do
niczego mi się nie przydała (mogła być potrzebna jeśli przeciwnik trzymał by
na stole czarnego slivera a ja miałbym destroy target nonblack na ręce albo
na jakąś protekcje lecz się tak nie zdarzyło) ale z pozostałymi sliverami
miał sens. Jednakże jego podstawowa rola to atak od 3 tury. Nie wiem czy
takie fartowne rozdania można nazwać jakąkolwiek strategią ale ze 3 czy 4
gry podczas turnieju wyglądały tak: 2 tura sliver, 3 tura jakiś naporowiec,
4 tura removal, 5 tura removal, 6 tura removal - koniec gry :) w RB zawsze
grać.
. Basal Sliver - kolejny naporowiec ale pomagał jeszcze zagrać wcześniej
smoka dyrektora czy też ratował inicjatywę - np. przeciwnik ma 2 atakerów,
ja zagrywam slivera na blok i zostaje 1 czarna mana odtapowana, on atak, ja
blok + posiwęcenie i removal za 3 (dzięki temu nie trace następnej tury na
removal i mogę stwora zagrać dzięki czemu przejmuję inicjatywę). Można też
zaatakować w odpowiedniej sytuacji i zagrać z jego many blokera. Czasem się
pyli.
. Pit Keeper - jego zdolność gravediggera praktycznie mi się nie przydawała,
bo wskakiwał w drugiej turze i zaczynał akcje
"atak+removal+atak+removal...good game". Jednakże takie postacie w środku
gry są ciosane z kartofla i żałujemy, że je dostajemy zamiast czegoś
mocniejszego. Pit Keeper nadrabia wtedy reanimacją. Bardzo dobra karta,
. Skittering Monstrosity - w talii trzeba mieć świnie, w Ts trzeba mieć
świnie. Ten monster spełniał wymagania taniego grubasa. Świetny bloker i
ataker. Jeśli nie miałby wady to byłby wyśmienita kartą. W mojej talii
jednak ta wada nie dawała się za bardzo we znaki, bo po pierwsze nie miałem
dużo stworów i on zamykał sytucje na stole kiedy już kilka maluchów ganiało
a po drugie miałem 'alternatywnie zagrywane' stwory, o których poniżej
wspomnę, dzięki czemu mogły wchodzić i Monstrosity nie ginął. Ogólnie typa
polecam nawet jak w talii ma być więcej stworów. Najgorszy scenariusz z nim
w roli głównej to dostać bounce'a w inne nasze stwory na stole, bo to nie
tylko nas zmusza do poświęcenia go to jeszcze mocno spowalnia (identyczna
sytuacja co stracić land kiedy trzeba zapłacić echo),
. Forysian Totem - każdy totem jest mocny, jeśli w kolorze talii to każdym
TRZEBA grać. Wolny format = wymaga many. Do tego mamy stwora odpornego na
sorcery, bo od wratha totemy nie umierają. Foriysian nieludzkim blokerem
jest i przeraża opponenta już jak stoi na stole. Jeden z moich przeciwników
myślał też, ze 2 istoty muszą go blokować przez co, źle planował strategię i
narobił błędów. Co ciekawe ja dopiero w 6 rundzie zauważyłem, że ten totem
jako stwór ma trample'a :] No i jeszcze jedna zaleta - jest to stwór którego
mogę bez efektów ubocznych zagrać jak jest Skittering Monstrosity na stole.
Zawsze grać jeśli mamy tylko mane na jego aktywacje.
Tu wtrącę pare słów i opiszę mana base i mana source'y oraz mana fixery a
potem dokończę stwory - jak widać z powyższego wybrałem czerwony i czarny do
talii i mogłem na siłę w nim zostać ale dopychałbym 2-3 słabymi kartami.
Jeśli w grze takich dopychaczy dochodzi dwa lub więcej to jesteśmy na
bardzo straconej pozycji. Forysian Totem jednak nie był moim jedynym
dodatkowym źródłem many. Miałem także:
- mana source'y:
. Prismatic Lens - bardzo dobra karta, odpowiednik mana myrów z mirrodina
czy sygnetów z ravnici. Zawsze grać do tego pozwala splashować kolor, bo
jest to świetny mana fixer,
. Forysian Totem - opisany powyżej,
. Terramorphic Expanse - fetchland dla ubogich ale i tak przemocny. O
zaletach fetchlandów nie muszę chyba wspominać, zaś wada że basic wchodzi
tapnięty jest mniej więcej taka jak wada karoo, że wchodzą tapnięte -
nieistotna wobec zalet. Dzięki niemu także łatwiej splashować jakiś kolor,
. Dreadship Reef - jedyny storage land jaki pasował mi w kolorach. Storage
landy według mnie są bardzo mocne i jeśli tylko kolor pasuje to zawsze grać.
Bardzo mi się przydawał i także daje możliwość splashowania koloru. Zasady
splashowania kolorów według starej szkoły mówią, że najfajniej jest dorzucić
3 karty i 3 mana source'y w tych kolorach. Ponieważ te co wymieniłem nie
psują mi w ogóle many z podstawowych kolorów to jest perfekcyjnie. Czyli
według starej szkoły jeśli dosplashuje od 1 do 3 kart z innego koloru to nie
powinienem manowo tego poczuć. W takim razie zacząłem szukać odpowiednich
sensownych splashkart (pojedynczy koszt zagrania, wybitne działania, lepsza
jakość niż dopychacze jakie były by za nie itd, do tego morfy są syte na
splash, bo jak nei dojdzie ich mana aktywacji to zawsze mamy 2/2 tokena za 3
many. W ons-limited jak brakowało nam 1 karty do talii to offcolor morfy
bardzo często zapychały tą lukę). Znalazłem 3 takie karty niebieskie (biały
miał tylko 2 mocne splashkarty i to z podwójnym kolorowym kosztem, a zielony
miał mocne karty tylko wtedy jakby zielony był mainowy) i o nich zaraz
wspomnę,
. Island - pod Terramorphic Expanse. Ponieważ jest to jedyny land jaki
mógłby psuć manę więc jest to nieodczuwalne w talii.
. 7 Mountain - równy rozkład mana source'ów w decku (praktycznie po równo
czarnych i czerwonych) wynikał z tego, że mialem po równo rozłożone kolorowe
koszty w czarach. Tu nie było się co zastanawiać.
. 7 Swamp - w sumie 17 landów, w 41 kartowej talii. Nie będę tłumaczył
dlaczego 41, bo to temat na oddzielny artykuł, powiem tylko że gram tak
prawie zawsze, jest to spowodowane przyzwyczajeniem, zabobonami i rozkładem
many i mam nadzieję, żę to tlumaczenie wam wystarczy,
- Istot ciąg dalszy:
. Brine Elemental - na początek gry naporowiec 2/2, czasem jak dotrwał i
dosyciła niebieska mana to robił cuda - zabija echo stwora, zwalnia
przeciwnika, zabija przeciwnika dając time walka, jest ogromny - po prostu
człowiek orkiestra. Podwójny koszt powoduje, że jest niegrywalny jako
splash, morf go usprawiedliwia. Do tego jeden storage land starcza, żeby go
odkręcić. W niebieskim zawsze grać, na splash zawsze grać,
. Riftwing Cloudskate - w formacie grubasów i echa bounce jest na wagę
złota. Do tego latacz 2/2 to wykwintny naporowiec. Jego UU w koszcie jest
jak powyżej - nie do przyjęcia. Jego suspend za jedną tylko U w koszcie daje
znowu usprawiedliwienie. Bardzo często wchodził właśnie z suspenda i dawał
przydatne ale nie tak spektakularne spowolnienie jakie dałoby zagranie go z
many. Jednak bardzo sobie go ceniłem. Do tego jak wskakiwał z suspendu to
zwiększał storma :] Przez koszt ciężko jest go nazywać man-o'-warem ale nad
nim ma taką przewagę, że wraca pernament nie stwora a to dużo. Jego grywalno
ść jest taka sama jak Brine Elementala powyżej,
Daje nam to 13 stworów jeśli liczyć totema. Znośne minimum.
- Removal i combat tricki:
. Snapback - tani bounce zawsze w cenie, a do tego nie raz już wspomniałem
jak ważny jest w Ts. Z alternatywnego kosztu nigdy nie skorzystalem co nie
znaczy, że jest mało istotny. Zawsze grać w niebieskim. To moja ostatnia
karta ze splasha i uważam, że nadaje się na niego co zresztą potwierdziło
się w grze,
. Rift Bolt - świetny direct damage, wyjątkowo szybki suspend, sama moc.
Zawsze grać, świetny także jako splashkarta. Nie jest klasycznym boltem, ze
względu na jego sorcerowość ale to drobnostka,
. Grapeshot - Co prawda nie ukręciłem nigdy więcej niż 2 damage z tego ale i
tak bardzo się przydawało, nie ma co się rozpisywać - zawsze grać w
czerwonym, jako splashkarta już mniej,
. Conlagrate - podnieciłem się jak to zobaczyłem, bo myślałem że mam blaze'a
tego formatu, dopiero potem zauważyłem XX w koszcie :] (blazem jest
desintegrate ale to ultrarare). Mimo wszystko czar mi się bardzo sprawdzał.
Doczkiwał środka gry i leciał za 3 damage co często starczyło na 2 stwory.
Raz skorzystałem z flashbacka dając 2 damage i przy okazji rzucając czar z
madnessa co w tamtej sytuacji było ratunkiem. W czewonym zawsze grać, jako
splashkart już mniej ale jeśli bym musiał to bym dokładał,
. 2x Dark Withering - to jedyna dwie karty z madnessem w talii i tylko z
conflagrate mogłem je zdiscardować ale to nie miało znaczenia - twardy
removal może mieć trochę wygórowaną cenę zwłaszcza jak jest instantem. W
czarnym zawsze grać, jako splashkarta tylko jeśli mamy dużo efektów
discardujących,
. Sudden Death - z tego co zauważyłem to każdy split second card był spoko,
nawet zielony psujący artefakt. Ten jest spoko po trzykroć, zabija prawie
wszystko co się porusza i jest wyśmienity, zawsze!
. Feebleness - removal/combat trick o małym koszcie, dobry zarówno na duże
jak i małe stwory, jego przydatność jest zbyt oczywista aby ją w ogóle
opisywać,
. 2x Strangling Soot - 2 suty w duecie tworzyły dobre cycki. Jak widać z
powyższego spisu trafiłem sporo dobrego removalu niektóre nawet podwójnie.
Ponieważ jeszcze Starling Soot daje nam card advantage jak mamy czerwony to
zostałem po dwakroć pobłogosławiony ich obecnością w zestawie. Karta
wyśmienita, zawsze grać.
Czasem miałem wrażenie, że mam za dużo landów i na mirror (inne RB)
zazwyczaj jeden wyciągałem po sideboardzie. Tak w ogóle to sideboardowałem
tylko 2 karty:
. Eternity Snare - myślałem, że ta karta jest z lichenia jednakże na format
grubasów się sprawdza. Wsadzałem go na dużych lataczy, z którymi sobie nie
radziłem i na Soul Collectora, którego było mi bardzo ciężko się pozbyć w
jednym meczu. Spoko karta, nadaje się nawet na splash, jednak nie mieściła
się juz w talii więc siedziała w sideboardzie,
. Sapradian Empires, Vol. VII - nie wsadzenie tej karty do maina to był mój
największy błąd na tym turnieju. Wkładałem tą książeczkę po każdej pierwszej
rundzie i bardzo często kończyłem grę z kilkoma tokenami. Świetnie
spowalniają napór przeciwnika i dają odetchnąć, po odbiciu się tworzą
sympatyczny napór. Ta karta sprawdza się tak jak squirrel nest w
otj-limited. A w RB z masą małych stworów i removalem szybko tracimy karty.
Takim taliom brakuje card advantage (no ja akurat miałem farta, że trafiłem
2 Sooty i smoka dyrektora). Ta karta wypełnia brak advantage'a.
Czasem słyszałem pytanie jakie tokeny opłaca się wstawiać. No więc to zależy
od przeciwnika: jeśli gra czarnym to dobrze wybrać thrulle (nie zabije ich
'nonblack' i dopala ewentualny bad moon, a można także blokować istoty z
fearem), na zielony opłaca się zielony, bo opp może mieć Thelonite Hermita,
nie opłacają się zaś czarne postacie, bo jest Whirling Dervish z protekcją
przed czarnym oraz niebieskie postacie, bo przed nimi Scryb Ranger i
scragnoth mają protekcję. Tak samo niebieskie nie sycą na czerwonego, bo
może mieć Jaya Ballard albo ...., do tego na czerwonego nie sycą czerwone,
bo jest Thick-Skinned Goblin z protekcją na czerwone i białe, bo jest
Wildfire Emissary. Biały ma chłopa co psuje goblina na wejściu i ma
protekcję przed czerwonym, akroma ma protekcję przed czarnym jeszcze ale to
chyba nie ma akurt większego znaczenia :] ale Honorable Passage to dobra
karta i odbija z czerwonych i czarnych source'ów a to już może mieć
znaczenie. Mystic enforcer ma protekcję przed czarnym. Za to na białego
dobry jest biały, bo może blokować Amrou Seekersa. A do tego Celestial
Crusader dopala białych. To mniej więcej tyle co pamiętam, bo nie znam
jeszcze całego spoilera ale myślę, że to już pomoże. Anyway - książka zawsze
do talii, bez zastanowienia! Tomisko było kolejną kartą, która wstawiała
stwora na stół mimo obecności na nim Monstrosity.
Tyle na temat talii. Rozpisując się o niej wiele razy wspomniałem o tym, że
format jest wolny i bazuje na grubasach. Nie są one oczywiście zawsze
potrzebne ale to one dominowały na większości stołów podczas turnieju. Gry w
większości ciągneły się i właśnie takie karty jak tom vol. VII zyskiwały na
wartości.
Wspomniałem na początku, że narobiłem błędów no więc parę słów o nich (jeśli
nie lubisz narzekania to możesz ten kawałek przeskoczyć):
- najpoważniejszym było nie wsadzenie Sapradian Empires, Vol. VII do talii i
o tym juz trochę napisałem.
- Kolejne dotyczyły już gier. W ostatnim meczu z Janem Kotem grałem na pałe
za bardzo i nie zauważyłem, że przeciwnik zbiera stwory na overruna (Tromp
the Domains). Kiedy zagrałem smoka strzeliłem za dużo obrażeń w oppa a
powinienem dobić stwory, które po overrunie mnie zmiotły. A prawie całą grę
Jan pielęgnował jakieś tokeny i ani nie atakował ani nie blokował nimi, mimo
że sam atakowałem garstką citizenów z książki - niedoceniłem przeciwnika,
uważając że robi jakiś dziecinny błąd i to mnie zwiodło. Dzięki temu jeszcze
łatwiej wszedł we mnie ten overrun, należało mi się. Poza tym niezależnie
jakiego mamy przeciwnika jeśli idąc bez przegranej spotykamy go w ostatniej
rundzie to nie może być słaby i trzeba się dwa razy zastanowić czemu właśnie
takie 'błędy' robi.
- Kolejne sycące zagranie w przedostatniej rundzie z Michałem Zakrzewskim.
Sytuacja dość komfortowa, jest 1-0 dla mnie, w tej partii co prawda mam 2
życia ale przeciwnik na stole tylko Celestial Crusadera z moim Feebleness na
sobie a ja się podniosłem i jadę co chwila 2 naporowcami i mam rękę z
kilkoma removalami. Michał dostawia Amrou Seekers, ja na pałe wale w niego 2
damage z Conlagrate i 1 w gracza nie zauważając, że Seeker jest dopalony
+1/+1. Conlagrate zużył całą manę, więc nie można następnego removalu
rzucić, ja zostawiam blokerów ale Michał i tak nie daje się oszukać i jedzie
nieblokowalnym stworem za 3 mając pustą rękę. Tak oddałem na lajcie grę :/
- Z ciut lżejszych błędów warto dodać, że nie zauważyłem iż mam w grobie
jednego Strangling Soota. Na stole zaś stał jakiś typ 2/2 który mnie trochę
blokował i kilka tur oddałem zupełnie bezpłodnie przez to małe przeoczenie.
- Do 6 rundy nie wiedziałem, że mój totem ma trample, dzięki czemu chyba
podarowałem w sumie z 6 damage'y przeciwnikom. Ci za to nie byli skorzy
zwrócić mi uwagę, ale należało mi się znowu.
- Kilka razy tak namieszałem na stole, że nic nie zagrywałem, traciłem tempo
i inicjatywę dzięki czemu traciłem całą grę. Ale tu już nie podam konkretów,
bo za mało pamiętam szczegółów.
- Za często na początku turnieju trzymałem Pit Keepera na ręce, "bo chciałem
mieć z niego podwójny zysk" i coś zreanimować z grobu. Zapominałem przy tym,
że nie licząc tego stwora i totemu pozostaje mi 11 kart w talii i szansa, że
4 z nich będą już w grobie nie była zbyt wielka. W pierwszym meczu,
pierwszej rundzie zadebiutował ten błąd jak grałem mirrora z RB. Możliwe, że
jeśli Pit wszedłby w 2 turze to narzuciłby tempo, przejął inicjatywę i
złapał na siebie większy removal, który zamiast w niego poszedł w lepszego
stwora w środku gry.
- Raz też całkowicie bez sensu straciłem Sudden Death, bo zagrałem go na
jakiegoś pastucha 1/1 czy 2/2 a potem zatłukł mnie Soul Collector. Na tego
vampira miałem już tylko jeden bounce w talii i o dziwo nie doszedł.
- Wystawianie na blok Ironclaw Buzzardiers to też niezła perełka.
- Z fajniejszych jeszcze - mając zmorfowanego Brine Elementala i wyspę na
stole nie spojrzałem, że mam lensy na stole i dzięki czemu mogę go
odmorfować. Zabiłbym wtedy echo-stwora przeciwnikowi i w ogóle wygrał partię
w dwie tury. Na szczęście nie było większych konsekwencji tego czynu, bo ze
3 tury potem zauważyłem lensa i zapięczętowałem stół. Ale świdomość robienia
takich błędów jest przerażająca i dołuje.
Jako jedyne tłumaczenie mogę oczywiście zwalić wszystko na nowe karty, które
mam nie ograne oraz fakt, że czułem się jakby mnie bili po głowie całą noc.
Jakiś katar i takie tam mnie wykańczały tego dnia ale to bez znaczenia. Winę
ponosi gracz a nie okoliczności i to jest moja pokuta - świadomość, że tym
razem to talia za mnie zagrała a do tego zawsze wyklinałem ludzi, którzy
takie talie mają i samodeprecjacja jest tutaj całkowicie na miejscu - dno
Ober, dno!
Na zakończenie pare wniosków, spostrzeżeń i takich tam:
. Timespiral jest świetny
. Michael Kozina nadal jest dobrym sędzią i dobrze przejął obowiązki
Andrzeja
. Nigdy nie jeździć na imprezy do Józefowa
. Brak prerylisowych kart dla kilku graczy nie jest syty zwłaszcza, że byłem
jednym z nich i muszę poczekać trochę, jednakże ilość osób na pre poprawia
humor
. Za dużo klnę jak przegrywam i robię się niemiły, jak ktoś ma na to sposób
to piszcie, bo to póki co moja największa wada w mtg i wcale nie pomaga
. Rozwiązanie swiss-only bez top8 było spoko, jakbym miał grać jeszcze te
1-3 rundy top8 to bym się pociął czerstwą bułką
No to chyba na tyle, liczę na jakieś komentarze, bo to dzięki nim właśnie
chce mi się w ogóle pisać :D i dzięki wszystkim uczestnikom i organizatorom
za kolejny fajny turniej, do zobaczenia na następnym.
Pozdrawiam, Ober